Magnolie ogródkowe, barwny ich strój... Sówka55
Magnolie ogródkowe, barwny ich strój... Sówka55
Sówka55 Sówka55
838
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 77

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 31

Rozdział LXXVI

Wiosna, czas iluzji, czas aluzji,

czyli o pamięci historycznej na zawsze

i cenzurze prewencyjnej na wszelki wypadek

 

Odkąd z ledwo widocznych zawiązków listków na akacjach i dzikim winie wykluły się (prawie wykluły, bo ten cudowny proces trwa i oszałamia swoją codzienną niezatrzymaną twórczą gargantuicznością) listki, odkąd magnolie Susan ucieszyły nas ułańskim amarantem swoich płatków, a Koty Piwniczne zaczęły leniwie przeistaczać się w Koty Ogródkowe, ja, Myszulek, Kot Polski, jestem szaleńczo szczęśliwy! Naprawdę, jestem szczęśliwy! Długo bałem się, że ktoś obdarzony złą wolą, nikczemnym charakterem i władzą wykonawczą (nie podaję nazwisk w obawie przed procesami sądowymi) unieważni wiosnę, skaże na banicję, uzna ją za persona non grata... Tak długo przecież trzymano ją na naszych granicach, anulowano wizy, nie uznawano paszportu, podważano ważność jej zaproszenia. Takich mamy sąsiadów... warto o tym pamiętać. Że własne interesy przedkładają nad nasze, skłonny jestem zrozumieć, ale że zazdroszczą nam szczęścia, uważają, że na nie nie zasługujemy... o nie, z tym się nie pogodzę.

Zatrzymywana, niewpuszczana, niemniej - jest, a nawet rozpakowała walizki i daje nam całą siebie.

Wiosna... a w niej, jak co roku, nadzieja.

 

"...Czas nadzieję, jak świeżość wiosny mi podaje,

 

Ona moje kajdany ciążące rozkowa!

Wyśniona, w najzieleńszej wyczuta zieleni!

W górę serca! Chwyć skrzydło, co w słońcu się mieni!",

 

pozwolę sobie zacytować mojego szlachetnego poprzednika w dziedzinie kociego pamiętnikarstwa, Kota Mruczysława, a dokładnie fragment sonetu "Tęsknota za wzniosłością" Jego autorstwa, jeden z pierwszych, jakie zechciał własną łapką skomponować (w przekładzie Leopolda Lewina).

Zacytowałem E.T.A. Hoffmanna, ale widzę, że muszę to i owo w tym miejscu wyjaśnić. Mruczysław wspomniał bowiem o skrzydle, a ja nie chciałbym, by ktokolwiek czytając te słowa, pomyślał, że skrzydłem tym muskam pomysłodawców akcji, o której dzień w dzień słyszę, a która, rozpoczęta w rocznicę urodzin Semiramidy Północy, ma się zakończyć w dzień urodzin prezydenta, który ją objął patronatem, a więc cały czas trwa. Nie muskam, by sam nie zostać muśnięty, w akcji tej dużą rolę odgrywa bowiem czekolada, cóż z tego, że biała, a czekolada, jak powszechnie wiadomo, Kotom szkodzi.

 

W przeciwieństwie do śmietany. Nieprzypadkowo Maria Konopnicka miejsce Kota i śmietany, a dokładnie bliskość, jaka powinna ich wzajemne relacje cechować, wskazała w powiastce filozoficznej "Szkolne przygody Pimpusia Sadełko".

 

"...Nic milszego bowiem, dziatki,

jak Kot pięknie wychowany,

taki, jak go tu widzicie,

nad miseczką od śmietany."

 

Napisałem, ale znowu muszę wyjaśniać, że pisząc "śmietana", miałem na myśli dokładnie ją samą, a nie śmietankę, jej uboższą w rozkoszną tłustość krewną, która w przenośni, jako towarzyska crème de la crème, mogłaby znowu kogoś bujającego jak Orzeł w obłokach nieskrępowanej wyobraźni, skierować w stronę tej dziwacznej akcji. Per antiphrasin, bo ani śmietany, ani śmietanki, wcale tam nie dostrzegam, tylko pęd leminży do zachowań stadnych odgórnie zadekretowanych.

 

Miau, chciałem być dowcipny, lekki jak koci chód, wrażliwy jak wibrys, a jakoś zbyt dosłownie wyrażam moje myśli, kawa, fuj, śmietanka, fuj, śmietana na ławę. A jako uznany (przez siebie) filozof i romantyk powinienem być subtelniejszy. I bardziej uważny, przecież, jak dalej przestrzega ulubiona ma Autorka:

 

"...Kot nie może być niezgrabnym

jakby Niedźwiedź jaki bury...

Gdyby ruszyć się nie umiał,

któż by łowił Myszy, Szczury?"

 

Troszkę tu, dodam, zmodyfikowalem te pamiętne strofy, bo Maria Konopnicka pisała "koty, szczury" etc. według zasad ludzkiej pisowni, a więc małą literą, a ja, Kot, i to Kot Szanujący Wszelkie Stworzenie – jak zwykle – piszę dużą.

Zaraz, zaraz, czy ja znowu czegoś nie przewidziałem?! Piszę "Niedźwiedź", a tu przecież mamy właśnie spotkanie kaliningradzkie czyli królewieckie... Hm..., co prawda agnostycyzm poznawczy, też z Królewca rodem, zakładający przecież niemożność pełnego, i racjonalnego, i empirycznego ustalenia prawdziwości kluczowych faktów (sprawdziłem w Wikipedii) dowodzi, że i tak nie można dowieść, co pisząc to, miałem na myśli, ale...czy aby nie igram z ogniem?... Jestem Kotem odważnym, nie boję się, ale i rozwaga powinna mnie cechować w dobie obecnej, a więc ostrożność sądów niezawisłych i wobec sądów niezawisłych, bo w obu przypadkach mogą to być sądy zasadnicze.

Niedźwiedź w herbie sąsiedniej stolicy, Niedżwiedź jako symbol innego sąsiada. Bliscy znajomi, bliscy sąsiedzi. W historii zaznaczyły swą obecność Misie na miarę naszych czasów, Miś Uszatek, Miś Colargol, ale i Misie, które, jak się obudzą, mogą nas zjeść.

 

"Jedno drapie, drugie bije,

pełno krzyku, pisku, wrzasku,

trudno nawet opowiedzieć

i przedstawić na obrazku. (...)

 

Już dobrały się do skóry...

"Aj, aj – wrzeszczy Pimpuś – Gbury!

Toż od takiej znajomości

bolą kości!"

 

Precedensy były, pamiętajmy. Bo Kot młody, to nie znaczy w zakresie polityki historycznej niedouczony.

Wracam do sądów, od których staram się być rozsądnie daleko. Jak to pisał wspomniany tu już przeze mnie filozof Kant (nie romantyk): "Zasady (...) poznania (a do nich należą nie tylko jego sądy zasadnicze, lecz również i zasadnicze pojęcia) nigdy przeto nie mogą być zaczerpnięte z doświadczenia; bo poznanie to ma być nie fizyczne, lecz metafizyczne, tj. leżące na zewnąrz doświadczenia" ("Prolegomena do wszelkiej przyszłej metafizyki, która będzie mogła wystąpić jako nauka", Hachette, Warszawa, 2010, s. 43). Wszystko jasne, prawda?! Dlatego to w sprawach dotyczących mordów sądowych, strzelania do robotników, morderstw opozycjonistów, czy choćby tylko korupcji, a więc wszystkiego tego, czym od lat żyjemy, wyroki zapaść nie mogą, bo przestępstwa te leżą "na zewnątrz doświadczenia" sędziów (obecnych sędziów, bo z minionymi różnie bywało). Sędziowie obecni takich doświadczeń nie mają. Przecież to całe szczęście!, miau.

"Myszulku, to nie tak. Kant ma na myśli inne sądy, nie te, które są ostoją Rzeczypospolitej", powiedziała Mama i wyszła na spacer z Maksiem.

No pewnie, ja to rozumiem, rzeczywiście takie sądy żadną ostoją nie są. Jak zwykle w gruncie rzeczy ja i Mama myślimy tak samo, a myśleć "zaś to znaczy: jednoczyć przedstawienia w jednej świadomości. (...) Zjednoczenie przedstawień w jednej świadomości jest sądem" (ibidem, s. 98).

Wszystko da się łatwo wyjaśnić, jeśli tylko chce się to łatwo wyjaśnić. To jedna z moich złotych myśli.

Quodcunque ostendis mihi sic..., wymruczał Mopik gdzieś z boku, niedawny czytelnik "Listów" (Listów II) Horacego. Wiem, cokolwiek Mu pokażę, nie wierzy temu i to odrzuca! Phi, Mopik chce być krytykiem mojego czystego rozumu, a jedyne co umie, to zostawiać w książkach ślady brudnych łapek. Proszę, czystość i brud, toż to zaginione jedenasta i dwunasta Arystotelesowskie kategorie!

Przez moment, jak mnie ten zazdrośnik, Mopik, skrytykował, próbując poniżyć i znieważyć, zrobiło mi się smutno, na szczęście przypomniałem sobie,

 

że nie z takim chmurkę w maju

rozdmuchuje wiatr pośpiechem,

jak na liczku mym rumianym

znika smutek przed uśmiechem,

 

pamiętam, tak w dzieciństwie śpiewała mi Mama.

No właśnie, znikaj, smutku, przecież postanowiłem być szczęśliwy! Ubrany w "półgarnitur nankinowy", stosowny do pory roku, siedzę sobie na oknie i zwyczajnie po kociemu się cieszę. Orzeł może, Kot nie musi. To znaczy Orzeł musi, bo tego się od Niego wymaga, a Kot może, bo chce. Jak dobrze być wolnym Kotem! Wolnym we własnym domku (dopóki nie będzie podatku katastralnego, dopowiedziała mi podświadomość, widocznie mniej podatna na moje deklarowane szczęście).

Cieszę się, bo jest wiosna. Cieszę się, bo wiosna jest dobra i piękna. Cieszę się, bo wiosna będzie do lata, a lato jest prawie tak dobre i piękne jak wiosna. Cieszę się, że jest wiosna, bo nie mam więcej powodów, by się cieszyć. Cieszę się, że jestem Kotem Prywatnym, bo gdybym był Kotem Publicznym i z tak wielu rzeczy byłbym niezadowolony publicznie, jak jestem niezadowolony prywatnie, nie groziłyby mi za moje poglądy sądy zasadnicze, ale, kto wie, może nawet Trybunał Stanu. A tak tylko sobie cichutko mruczę i miauczę w poczuciu, że ochroni mnie wewnętrzna autocenzura, by nie wypowiadać się publicznie, tylko prywatnie, choć pro publico bono i bona fide zarazem.

Jest wiosna, jestem szczęśliwy. Jestem szczęśliwy, bo jest wiosna. Cieszę się, że jest wiosna!

Cieszę się, że jest wiosna, bo z czego poza tym można się cieszyć...

Miau, oj, miau.........

 

 

 


 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości