Na "bocianim gnieździe" Łaziczek wypatruje pierwszych oznak wiosny... Sówka55
Na "bocianim gnieździe" Łaziczek wypatruje pierwszych oznak wiosny... Sówka55
Sówka55 Sówka55
681
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 76

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 15

 

Rozdział LXXV

Zima odeszła, lecz trawa i drzewa jeszcze o tym nie wiedzą.

Wasze Matki, Wasi Ojcowie.

Prawda i pamięć

 

Przed naszym domem, od strony południowej, śnieg w końcu zniknął - oby bezpowrotnie – w miniony piątek w nocy, zabrał ze sobą ostatnie brudnoszare skrawki, odsłonił to, co zakrywał przez długie miesiące, i odszedł. Jak sądzę, nikt go u nas nie żałuje, ani Koty, ani Ptaki, ani tulipany, których nieśmiałe szablokształtne liście wychylają się z zastygłej jeszcze w zimowej traumie trawy. Za domem, od północy, trochę śniegu zostało jeszcze do wczoraj, ale skurczone i zmarszczone resztki nie budzą niepokoju, raczej współczucie, wyglądają jak skulone ciało Smoka usieczonego (jak Burłaj) po ciężkiej i pełnej forteli bitwie.

Czekałem na tę chwilę. Pokonałem zimę i czuję się jak zwycięzca, ja Myszulek, Boewulf i Túrin Turambar w jednej kociej osobie, ona odeszła, a ja zostaję! Szeroko otwierając skrzydła okien, śpiewam do Wron i do piwnicznych Kotów: "... Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis-à-vis, Zapachniało, zajaśniało, wiosna ach to ty, wiosna ach to ty..."

Pewnie każdy to teraz śpiewa, choć wiośnie na wszelki wypadek radzę palta jeszcze nie zdejmować. Ja też zostaję na razie w zimowym futerku. Bo jak ktoś tak długo oszukiwał, zwodził, więził w lodowym uścisku - a twardą ręką trzymała nas zima - to nie należy mu wierzyć. Może to tylko zwrot taktyczny i niechciany chłód znów nas owionie?! Oby nie!

Ja zimy nie zapraszałem. Przyszła sama. Niestety z niektórymi przybyszami tak bywa. Przychodzą niezapraszani i zostają na sześć lat lub zgoła pięćdziesiąt, a jeszcze spółki z kapitałem mieszanym im się marzą. Kapitał zimowo-wiosenny... Co mógłby przynieść... albo wieczną zmarzlinę, albo niszczący żywioł powodzi...

Jednym słowem, nic dobrego, miau!

O tych niechcianych przybyszach myślę sobie teraz, tym razem nie o tych, których ariergarda opuściła nas 18 września 1993 roku (jeśli opuściła, bo farbowane lisy na pewno zostały), ale o naszych sąsiadach zachodnich, bezpośrednich spadkobiercach margrabiego Hodona z Marchii Wschodniej. Notabene warto odnotować jego (Hodona) zwycięstwo po latach - zwycięstwo moralne, ma się rozumieć - jakie odniósł dzięki pewnemu znanemu aktorowi młodego pokolenia, który polskie dzieci z Głogowa w czasie i w przestrzeni przeniósł z południa na północ do Cedyni, przy okazji z prostoduszną dezynwolturą odbierając im narodowość. Czy Hodo był mistrzem PR-u, czy ów aktor na lekcjach historii czytał inne niż my podręczniki, nie mnie o tym przesądzać. W każdym razie wyszło, jak wyszło.

Zostawiam pradziadów, bo matki i ojcowie niepokoją mnie bardziej. Niemieckie matki, i niemieccy ojcowie, których trudna młodość przypadła na lata II Wojny Światowej. Zdaje się, że powinniśmy im teraz współczuć, a jeśli nawet nasze serca są twarde, a wyobraźnia uboga, to powinniśmy choć rozumieć, w jak trudnej byli sytuacji. Sytuacji opresji i przymusu.

Wojna to zawsze opresja i przymus. Ktoś ją jednak zaczyna, ktoś jest najeźdźcą, ktoś jest najeżdżany. Nie przychodzi z przyjacielską wizytą ten, kto do ludności cywilnej strzela z samolotów.

Reprezentowania wielkiego narodu niemieckiego, obarczonego misją szerzenia misji cywilizacyjnej wśród barbarzyńców, ani filmowym postaciom, ani grającym ich aktorom nie zazdroszczę. A już ze zrozumieniem dobrych intencji autorów, którzy ich powołali do serialowego życia, bardzo mi trudno. Co tam trudno, podejrzewam ich o zwykłą manipulację, kolejny świadomy krok na drodze zrzucania z własnego narodu odpowiedzialności za popełnione w czasie wojny zbrodnie. Ich (autorów filmu) wizja wojny i wydarzeń tamtych lat jaskrawo różni się od mojej.

AK jako formacja antysemicka?! Tu żadnych pomostów przerzucić się nie da, żadnego porozumienia ponad podziałami nie będzie. I nie o wkładanie worów pokutnych przez kogokolwiek z pokoleń urodzonych po wojnie mi chodzi, chodzi mi o uczciwą pamięć. O historyczną prawdę. I historyczną sprawiedliwość. Prawda i sprawiedliwość zawsze są ważne.

Martwi mnie, jeśli polskim kosztem usiłują wybielić się Niemcy przed własną publicznością we własnym kraju. A jak nazwać eksport tej nieprawdy dalej?! Podobno serial ma być sprzedany Amerykanom i wyświetlany w sieciach kablowych, a w wersji kinowej – pokazywany w całych Stanach. Czy w pakiecie z filmem dokumentalnym, który obiecuje nakręcić własnym sumptem telewizja ZDF, a który ma przedstawiać Polaków walczących z Niemcami w prawdziwym świetle? No cóż, pusty śmiech ogarnia tu nie tylko Koty.

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. A historia w niemieckim ujęciu śmieje się nam w nos: armia Wencka w końcu wkroczyła do Berlina, ocaliła Niemcy przed klęską... Bo to Niemcy wygrywają wojnę. Wojnę o pamięć.

Zwycięzców się nie sądzi, mawiał feldmarszałek Suworow. To gorzka pointa, Niemców się nie sądzi, bo oni wygrali. A jeśli nawet nie do końca tak było, to i tak największymi przegranymi masowej wyobraźni jesteśmy my.

Mam tę gorzką świadomość, że również w sensie dosłownym nikogo się już w Niemczech za popełnione w czasie wojny czyny nie sądzi, procesy zbrodniarzy wojennych dawno się zakończyły, a niektórzy z nich na pewno jeszcze żyją. Ciekawe, czy opowiadają wnukom o tym, co dokładnie wówczas robili. Bo zamordowane przez nich ofiary wnuków albo się nie doczekały, albo i tak nie mogły im o tym opowiedzieć. Nasza Mama od dzieciństwa pamięta opowieści o rzezi Woli, tym straszniejsze, że większości imion i nazwisk tych, co zostali tam zamęczeni, nawet nie poznamy. Nie poznamy, a Oni cierpieli i zginęli w naszym imieniu, tylko za to, że byli Polakami. Polakami jak my.

Przegrywamy wojnę o pamięć... Często na własne życzenie, a często również na własny koszt, sądząc choćby po polityce przyznawania u nas dotacji na nowo powstające filmy.

Na szczęście, nie wszystkie. Dlatego nie pojmuję, jak to się dzieje, że niemieckiej telewizji, a w ślad za nią dystrybutorom amerykańskim, TVP nie zaproponuje emisji wszystkich części "Czasu honoru", czyżby na prawdzie nikomu, kto o tym ma możliwość zadecydować, nie zależało?! Lepiej utrwalać krzywdzące stereotypy?! Zatykać uszy, zamykać oczy, odkręcać (będzie do czasu) ciepłą wodę w kranie?

Kiedyś Polak-antysemita - zresztą antysemityzm wysysamy dalej z mlekiem matek, mlekiem naszych matek i naszych ojców ma się rozumieć, a ten stereotyp nie zniknie łatwo, wprost przeciwnie, dalej się będzie utrwalał - teraz przemysł pogardy wobec Prezydenta, który z kontrowersyjną wizytą, jak sformułowano to w filmie National Geographic, udał się do Katynia, nękanie Rodzin poległych, zamiast okazania należnej Im opieki i pomocy, wreszcie pogarda wobec tych wszystkich, którzy stawiają pytania i chcą odnaleźć prawdę. Czy taki naród ma prawo do dumy, czy ma prawo do własnego państwa?

Aż boję się słuchać odpowiedzi, ale nie boję się zadawać pytań. Ja Myszulek, Kot Polski i Kot Warszawski, ja, Romantyk i Patriota, mam pazury Tygrysa. I na fałsz, kłamstwo i manipulację nie zgodzę się nigdy!

Jestem moherowym Kotem i jestem z tego dumny. Jako Kot jestem też przyjacielem Psów i w ten "kwiecień-plecień hiacyntowy" i Psy, Psy Warszawskie, tu przywołuję:

"I wy, warszawskie psy w dniu kary,

Psi obowiązek swój spełnijcie,

Zwyjcie się wszystkie i zbiegnijcie

Straszliwie pomścić swe ofiary.

Za psy bombami rozszarpane,

Za zmarłe pod strzaskanym domem,

Za te, co wyły nad swym panem,

Drapiąc mu rece nieruchome;

Za te, co z wdziękiem beznadziejnym

Łasiły się do nieboszczyków,

Za śmierć szczeniaków, co w piwnicy

Jeszcze bawiły się w koszyku;

Za biegające rozpaczliwie,

Pozostawione po mieszkaniach,

W dymie duszące się, półżywe,

Pamiętające o swych paniach;

Za nastroszone, za wierzące,

Że człowiek wróci - bo pies czeka;

I tak, w pozycji czekającej,

Siadł ufny pies na grób człowieka..."

(Julian Tuwim, "Kwiaty polskie": "szubrawcy, rozbójnicy, kaci (...) a to nie tylko o gestapo, o "hitlerowcach" czy "rasistach"...).

Miau! Dumne, poważne miau. Po zbrodni powinna być kara, a przynajmniej skrucha. I prawda, i pamięć...

... czy sięgamy w przeszłość, czy tylko oglądamy się za siebie. Czas nie ma znaczenia: liczą się prawda i pamięć.

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości