Myszulek i Myszunia, Sówka55
Myszulek i Myszunia, Sówka55
Sówka55 Sówka55
638
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 13

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Rozdział XII

Wszystko się zieleni: tak być powinno w każdym ogródku!

Bratki i stokrotki czyli nasz balkon.

Lepiej zapobiegać niż leczyć.

Przed Wielkanocą: bazie i tulipany

 

Wyglądam niecierpliwie przez okno – Myszunia ma cierpliwości więcej – zaczyna być zielono. Bluszcz, który oplata nasz parkan od strony północnego zachodu, Hedera felix, jak go nazwałem, bo nie poddawał się nawet zimie w swojej żywotności i energii, ma nową zielonę szatę. Dzikie wino, główny towarzysz naszych okien od południa i zachodu, goni go leniwie, choć widać na nim dopiero małe pączunie. Akacje, wysuwające nad parkanem swoje wiotkie gałązki, jeszcze nic zielonego nie mówią, wyciągają się tylko do wiosennego słońca. Za to duże i mocne, z każdym dniem wyższe, wydają się tulipany, kochamy je wszyscy.

Dlaczego można nosić imię Róża, a nie można Tulipan? Tulipanna, na przykład? Po uzbecku tulipan to Lola, można więc tak mieć na imię. Można też mieć na imię Gul czyli Kwiat, a więc Fleur Forsyte w Azji byłaby Gul w Gulistanie, hm, bardzo miła ta kwietna onomastyka, tylko dlaczego u nas taka uboga, miau?!

Prawdę powiedziawszy, ja sam o kwiatach to mogę sobie tylko właściwie pomarzyć i pooglądać z daleka (albo z bliska w różnych albumach, ale to nie to samo). Bo kwiaty w naszym domu mieszkają najczęściej w szafkach, w głębi za szkłem. Tak się dzieje głównie z powodu roztargnienia Taty, który kupuje Mamie takie kwiaty, jakie Mu się podobają, i na ogół nie pamięta, że kwiaty bywają jak rosiczki – ładne i groźne. Wciągają Koty w swoje piękno i czar, a potem Je gryzą, kłują i niszczą, zatruwają i szkodzą. Nie raz opowiadano Mamie straszne historie o liliach, które mogą przynieść Kotu zatratę i śmierć, oleandrach (wiem, że w Rzymie jest ich pełno, jak sobie z tym radzą gatti di Roma?) czy poinsecjach, więc Mama, jeśli je dostanie, oddaje od razu pierwszej napotkanej miłej osobielubstawia na klatce schodowej, na którą wtedy nie możemy nawet wychylić noska.

Ostatnio właśnie dlatego lilie, które przyniósł Mamie Tata ("To z promocji, Kochanie, kupiłem, bo kosztowały tylko osiem złotych", powiedział z wdziękiem), Mama bez rozpakowania wręczyła Oli, choć pachniały tak pięknie i mocno, że czuliśmy ich zapach przez cały wieczór. A to przecież pachniało tylko wspomnienie, bo samych lilii już z nami nie było!

W szafkach koło filiżanek stoją więc małe chryzantemki i margerytki farbowane tajemniczymi farbami ("na pewno trującymi", mówi Mama), konwalie i szafirki, malutka azalia w doniczce z wesołą kokardką, cyneraria żółta jak słońce Turnera (nad Dydoną zakładającą Kartaginę, wyjaśniłem Myszuni, mojej pierwszej czytelniczce, bo słońca Turnera były różne), wśród gałązek bukszpanu i tajemniczych patyczków z haczykami jak bosaki i cierniami jak harpuny, które są dla cynerarii osłoną i palisadą, oraz małe cyklameniki z paprotką, chyba trochę już zresztą zmęczoną, bo jej zielone włoski przyblakły nieco i jakoś smutno zszarzały.

"Może trochę przesadzam, tak Was chroniąc przed kwiatami – i kwiaty przed Wami, Dzieci - ale lepiej zapobiegać niż leczyć!", przekonuje Mama, i choć żal mi, że nie we wszystkie listki i płatki mogę zanurzyć ząbki, wierzę Jej, bo o różnych tragicznych historiach słyszałem sam. Nie lubię smutnych historii, ale trzeba pamiętać i wyciągać wnioski również z tego, co smutne i co się zdarzyło, choć nie musiało być aż tak smutne, a nawet nie powinno przecież w ogóle się zdarzyć.

Na szczęście nie wszystkie szafki, drzwi i perspektywy są przed nami zamknięte, bo możemy wychodzić z Mamą na balkon, a tam rosną nasze ulubione bratki, w tym roku ciemnopąsowe i soczyście pomarańczowe, oraz czerwone i białe stokrotki. Soczyście pomarańczowe bratki (zupełnie takie same jak łuny i smugi nad "Złudami nadziei", lubię te wschody i zachody Turnera, tu akurat: ciepłe pomarańcze zachodu, mówię Myszuni) pojawiły się parę dni temu jak niecałkiem oczekiwani goście, bo mój najstarszy Brat, który od lat kupuje zawsze kwiaty na balkon, chciał, by stokrotki i bratki pasowały do flagi, którą Mama wystawia od roku każdego 10. Ale 10. jeszcze te wesołe pomarańczowe błyski - jak fruwająca motyla flotylla Rusałek Admirałów i Rusałek Pawich Oczek – się nie pojawiły, było więc zgodnie z zamierzeniami – stokrotkowo (biało i czerwono) i bratkowo (ciemnoczerwono), a więc po prostu: biało-czerwono, i tak, jak miało być: smutno.

A gdzieś w tle i w naszych myślach kwitła niewidoczna Rosa mystica od naszej przyjaciółki Bazylissy Anny Komneny...

A teraz bratki i stokrotki dzielnie urosły, pokazały, co potrafią zrobić z naszym balkonem, jak go rozświetlić, rozbawić i rozuśmiechać (wiem, że nie ma takiego słowa, ale powinno być, więc w tym poczuciu konieczności wymyśliłem je sam). A nam zapewniło radość z patrzenia na piękno, bliskość aksamitnych płatków i kontakt z zieloną sałatką o smaku środkowo-europejskim (bo trochę nam się te kolonialne papirusy znudziły).

Kocham kwiaty, kocham ich barwy i miękkości, kocham zieleń i światło, co przez kwietne i listne barwy przenika, rozświetla je i ocienia w tęczowej zadumie. I nie jest to żadna fascinatio nugacitatis, jak uważa Łaziczek, dla którego kwiaty to tylko powód do picia wody z wazoników. O nie, NIE!

Bo kwiaty to piękno, a piękno to dobro, a dobro to prawda i radość.

Miau!

Właśnie z powodu kwiatów lubię leżeć na różnych przywiezionych z podróży albumach, oglądam je i myślę sobie, jak dobrze być u siebie w Domu. Bo w Domu można mieć wyobraźnię, a w podróży trzeba mieć oczki i uszki szeroko otwarte, co przy wyobraźni wcale nie jest konieczne, a nawet przeszkadza. Patrzyłem na przykład na krzaki róż przed Pałacami Prezydenckimi, nowym i starym, w Aszchabadzie, Mieście Miłości (tak się tłumaczy jego nazwę), i myślałem sobie, ile kolców mają te róże i jak kłują, jeśli jakiś Kot chce pod nimi sobie podrzemać i pomarzyć co nieco.

A tam Kotów jest sporo, choć Koni jeszcze więcej.

No właśnie: i jak te Konie chcą poskakać przez róże, to czy sprawia Im to jakąkolwiek przyjemność?! Mówią sobie po cichu "per aspera ad astra" i widzą dzięki temu gwiazdy w pełny dzień? Wątpię! Bo co to za radość dać sobie pokłuć pęciny nawet najpiękniejszymi kolcami z najpiękniejszych róż. Phi, myślę, że nawet ten gniady achał-tekiński Yanardag z godła Turkmenistanu nie chciałby zanurzyć w różach swoich białych skarpetek w słusznej obawie przed jakimś podstępnym cierniem! I to mimo ich (róż, nie cierni) powabu i zapachu.

A różami z albumu nie można się pokłuć i to jest kolejny dowód, że Pascal miał rację co do niepotrzebności i niebezpieczeństw podróży, a co podsunęła mi Pani Wiesława.

Sadźmy róże "przyszłemu światu", Myszulku, mówię do siebie, ale wróćmy do tulipanów. Bo właśnie Mama przyniosła je z baziami w jednym wazonie i postawiła na stole. Wielka Sobota, muszę więc porozmawiać z naszą Mamą, jaką dekorację świąteczną przewiduje, a potem opracować z Rodzeństwem bezpieczne techniki picia wody z wazoników (bez wylewania jej przy Gościach. Bo potem, to już będzie można...).

Trudno się skupić, nawet przed Świętami, bo te głuptasy Mopiki szaleją. Mopik wciąż gryzie Mopcię i po Niej depcze! My z Myszunią tak nie robiliśmy nigdy, nawet jak byliśmy w ich wieku, a co dopiero teraz, kiedy jesteśmy prawie dorośli i dojrzali psychicznie.

„Miłość to nie

Kiedy jedno płacze

To drugie po nim skacze”...,

jak śpiewał – słyszałem w Trójce - zespół Happysad.

Pomogę Mopci i sam ugryzę Mopika!

I w tym, i w każdym innym przypadku uważam, że zawsze trzeba sprzeciwiać się złu, bo inaczej to byłaby jakaś niegodna dzielnego Kota karatajewszczina, a ja, w przeciwieństwie to Tołstoja, nie sądzę, by pokora i niezdolność do czynu mogłyby być kiedykolwiek oznaką mądrości i, co gorsza, jakąś ponadczasową wskazówką!

Nie, i jeszcze raz nie! Trzeba pokazać Mopikowi, kto miałby prawo gryźć Mopcię (gdyby chciał), a to na pewno nie On. Ha, Myszulku, szabla w dłoń, a łapka w pazurki!

A potem ustalę z Mamą świąteczne menu i dekorację na stół. Jak się jest dobrze zorganizowanym Kotem, trzeba działać z planem i nigdy pochopnie.Z planem, ale i z fantazją.

Z planem, ale i z fantazją pacnę Mopika łapką. Miau!

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości