Sówka55 Sówka55
936
BLOG

Katharina, (Kocia) Złośnica

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 48

Pierwszy raz zobaczyłam nie ją samą, ale jej dzieci. Szóstkę!

Był koniec sierpnia 2009 roku. Koniec lata. Ciepło, ale już z zapowiedzią jesieni.

Za naszym podwórkiem, malutkim, okolonym starymi krzakami zdziczałych róż (kiedyś kwitły przed domem, od frontu, wielkie, o jasnoróżowych płatkach i subtelnym zapachu, róże Ofelia, przesadzone na czas remontu szybko zdziczały, ale i rozrosły się nad podziw, listkami o ostrych blaszkach przykrywając dokładnie niemal cały przedwojenny parkan) gęsta siatka starego płotu sąsiaduje z nowym wysokim ogrodzeniem, broniącym wstępu do następnej posesji i zakończonym groźnymi szpikulcami. Między nowym i starym płotem, a więc i murkami, na których te płoty wyrastają, jest niewielka przestrzeń, całkowicie niedostępna, nie można tam włożyć ręki, a co dopiero wejść. I tam właśnie, ku mojemu zaskoczeniu, zobaczyłam pewnego sierpniowego dnia, że coś się rusza, znikają i pojawiają się małe łepki, wysuwają na murek ruchliwe łapeczki, w plamach słońca, w liściastej gęstwinie coś się dzieje.

Szczury? W pobliskim parku pojawiają się często. Duże myszy?

Jak podeszłam bliżej, towarzystwo próbowało uciec, bardzo zresztą nieporadnie. Nie szczury, nie myszy, koty! Bardzo małe, jeszcze ślepe. Koty! Skąd się wzięły, jak się tam dostały, co z nimi zrobić?

Byłam przerażona. W piwnicy od frontu mieszkało już kilka dorosłych kotów, w tym liczna rodzina Jaguarka, wówczas jeszcze intensywnie leczonego w klinice. Mamy tak dużo kotów, a tu pojawiają się następne, w dodatku tak maleńkie. A do tego nie wiadomo, jak je wyjąć z tego międzyparkanowego azylu-pułapki. Jedyny plus - pogoda, nawet noce były jeszcze ciepłe.

Sytuacja powoli zaczęła się wyjaśniać. Obok kociąt pojawiła się matka, poznałam ją, parę razy to okropnie wychudzone stworzenie pojawiło się już i zniknęło, odganiając moich piwnicznych, dzikich, ale przecież stałych domowników od ich własnej miseczki. A więc to jest matka tych maleństw. Skąd się wzięła, jak tu trafiła - pytania bez odpowiedzi.

Szara chudzina okazała się troskliwą matką. Obserwowałam z okna, jak bawiła się z kociakami, cały czas kwaterując w tajemniczej gęstwinie między parkanami. Podczas deszczu gdzieś znikała, zabierając dzieci, w słoneczne dni w nieznany mi i niepodpatrzony sposób wychodząc z kryjówki. Stopniowo wychodzić zaczęły i dzieci, coraz większe i okrąglejsze, w mojej kociej restauracyjce zaokrągliła się i kocica. Puchowe kociaczki mieszkały z matką za domem, tajemniczo chowając się w różach, od frontu wylegiwali się w trawie stali mieszkańcy piwnicy. Obie społeczności na razie sobie nie przeszkadzały, od czasu do czasu powietrze zaczynał jednak przeszywać gniewny wrzask, to dumna matka coraz śmielej domagała się respektowania jej praw do kocich miseczek i praw jej rosnących jak na drożdżach dzieci.

Strzałka i jej rodzina stopniowo zaczęły ustępować pola Złośnicy. To ona jadła pierwsza, jak odchodziła do dzieci, przychodziły inne koty, jeśli któryś nie chciał ustąpić jej miejsca, rzucała się na niego jak rozwścieczona lwica. Patrzyłam na to z mieszanymi uczuciami - musiała wykarmić szóstkę dzieci, to ją tłumaczyło, ale inne koty były tu przed nią, to był ich dom, ich ogródek, ich miseczki. Przestrzeń życiową trzeba było podzielić.

Po pewnym czasie Złośnica do miseczek zaczęła przyprowadzać dzieci. Opiekowała się nimi nadal, ale coraz częściej zaczęła też gdzieś znikać. Dzieci stawały się samodzielniejsze, a ją niepohamowana żądza przygód gnała znów w świat. Cała szóstka trzymała się razem, bawiła i cieszyła życiem, ich harce obserwowali przechodnie, przez furtkę kocie zabawy oglądały zachwycone dzieci.

Pytałam, czy w dobre ręce ktoś nie wziąłby któregoś kociaczka - wszystkie budziły zachwyt, ale nikt chętny, by wziąć kotka do czułego domu, się jednak nie znalazł.

Przyszła zima. Kotki całkowicie zintegrowały się z pozostałymi mieszkańcami piwnicy, kocica zniknęła. Miałam nadzieję, że dobrze jej się wiedzie. Przynajmniej o swoje dzieci nie musiała się martwić, to zadanie powierzyła nam!

Cała szóstka szczęśliwie przetrwała u nas zimę, dwa dorosłe już koty wyprowadziły się wiosną, ale od czasu do czasu dalej zaglądają do nas, do swojego dziecinnego ogrodu. Czwórka jest cały czas, najmniejsza koteczka z rodzeństwa urodziła latem malutką, identyczną jak ona burę koteczkę, którą opiekują się teraz wszystkie piwniczne koty.

Późną jesienią w kociej społeczności usłyszałam dzikie wrzaski, krzyki i pomruki. Po wielu miesiącach wróciła Złośnica! Z czworgiem dzieci, znowu.

Swoim własnym dzieciom z poprzedniego lata odmawiając jakichkolwiek praw (są dorosłe, niech sobie same radzą) wkroczyła na wspólne terytorium znowu, ważna i zwycięska.

I... wszystko się powtórzyło. Opiekowała się czule nową czwórką, potem trójką  (jeden czarny kotek, wyraźnie słabszy niż rodzeństwo, szybko gdzieś zniknął nam z oczu, boję się, że nie przeżył pierwszych chłodnych dni). Kociaczki rosły, życzliwie traktowane przez przyrodnie siostry i braci. Złośnica gniewnie parskała na starsze dzieci, bawiła się z młodszymi, i, jak tylko uznała, że zapewniła im pewną egzystencję w naszej piwnicy i w naszym ogrodzie - zniknęła. Dwa szare kotki znalazły domy, w piwnicy w zimne śnieżne dni i jeszcze zimniejsze noce został ostatni koteczek, czarno-biały z czarnym noskiem i zatroskanym wyrazem pyszczka.

Nazwałam go Borsuczkiem.

Borsuczek został czule przyjęty przez przyrodnie rodzeństwo i Czarnego, kocura i kociego patriarchę (ojca Jaguarka i wielu innych kotów, choć nie szóstki rodzeństwa, które Złośnica przywiodła tu z dalekiego świata), bo Czarny, choć ma własny dom, moim kotom stale towarzyszy. Wszystkie liżą Borsuczkowi pyszczek, pomagają myć uszki, śpią razem przytulone do siebie, zapewne wspólnie marząc o wiośnie.

A Złośnica? Gdzie jest, co robi, jakich przygód szuka - nikt nie wie. Od czasu do czasu jednak ją widzę, przychodzi gniewna i głodna, dzikim krzykiem dając do zrozumienia innym kotom, że ona, choć pojawia się i znika wierna swoim własnym drogom i własnym życiowym celom, jeśli już jest, to jest najważniejsza.

Katharina, Nieposkromiona Złośnica. Kotka szekspirowska.

 

 

 

 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości